Od 2008 roku pracuję online

Dziś moja książka „Pasja to za mało, czyli jak się spełniać, rozwijać i zarabiać” jedzie do Biblioteki Narodowej 🙂
Jakże to dumnie brzmi! Znaleźć się w zbiorach najważniejszej instytucji kultury w kraju 🙂
Warto się czasem trochę napracować 😉

Jeśli też planujesz się napracować celem spełnienia swojego marzenia, to mam dla Ciebie coś pomocnego.

Garść wiedzy o tym, dlaczego niektórzy nie spełniają marzeń. Nie chcę epatować negatywizmem. Postanowiłam o tym napisać, bo mówi się, że ten, kto nie popełnia błędów się nie rozwija. Z drugiej strony, po co powielać błędy innych. Lepiej uczyć się na cudzych. Problem w tym, że niewiele osób chce się do swoich błędów przyznawać. Dzięki mojemu dzisiejszemu postowi o jednym z błędów przy realizacji marzeń, możesz się dowiedzieć, na co zwrócić uwagę jeśli faktycznie chcesz być spełnionym marzycielem.

Moim zdaniem wielu z nas świetnie potrafi powiedzieć czego chce.

Na przykład pewien artysta z wielkim potencjałem powiedział mi, że chciałby milion złotych na segment pod Warszawą, w którym pomieści pięcioosobową rodzinę i pracownię artystyczną.

Z kolei pewna wspaniałomyślna pracowniczka korporacji wyznała mi, że chciałaby założyć własną firmę, w której zatrudni swoich utalentowanych znajomych. Chce bowiem pomóc tym, którzy w tej chwili pracują poniżej swoich możliwości i się marnują.

Mijają miesiące, a te osoby nie mają efektów, które świadczyłaby, że choćby idą w dobra stronę. Dlaczego?

W tych marzeniach, jak i w wielu innych, brakuje jednego drobnego, acz fundamentalnego elementu. Ta luka może sprawić, że wizja wkrótce legnie w gruzach. Brakuje w niej bowiem adekwatnego działania. Działania, które zaczyna się choćby od określenia, co jesteś w stanie z siebie dać, co zrobić, żeby dostać to, czego chcesz.

Kiedyś, dawno dawno temu, sama się na to nacięłam. Przeczytałam książkę Napoleona Hilla „Myśl i bogać się”. Założyłam, że potęga myśli wystarczy, by dostać to, czego pragnę. Gdy docelowy czas na realizację marzenia upłynął, zamiast spełnienia pojawiła się potworna frustracja i złość.

Wróciłam znowu do lektury i okazało się, że nieuważnie ją przeczytałam. Książka ta mocno sugeruje, że kluczowe są myśli. Niemniej to nie wszystko. O czym zresztą wspomniał w książce sam autor, ale nie brzmiało to już tak porywająco, jak sama tytułowa koncepcja, więc jakoś to odsiałam.

Na szczęście tak się składa, że coraz częściej o tym, czego jeszcze potrzeba w realizacji zamierzeń, przypominają inne źródła. W tym uzyskujemy coraz głębszą wiedzę na ten temat z kolejnych badań. Dla przykładu dr Ewa Jarczewska-Gerc w wykładzie dla Uniwersytetu SWPS przytoczyła pewien ciekawy eksperyment.

Możesz posłuchać o nim na wideo:

W eksperymencie były 3 grupy osób, które miały przygotować się do egzaminu.
1. Grupa symulacji pozytywnego wyniku, która miała wyobrażać sobie, że żeby dostać swój cel np. dobrą ocenę mają sobie po prostu wyobrażać, że to się stało.
2. Grupa symulacji procesu. Wyobrażała z kolei wszystkie działania, które prowadzą do osiągnięcia tego pozytywnego wyniku czyli, jak trzeba się napracować (w tym, jak pokonuje poszczególne przeszkody).
3. Grupa kontrolna musiała tylko przygotować się do egzaminu w tradycyjny dla siebie sposób.

Zgadnij, kto osiągnął najlepszy wynik?

Grupa numer dwa. Grupa numer jeden – myśląca tylko pozytywnie o osiągnięciu celu (czyli jak odczytuje ocenę) – miała najgorsze wyniki. Świetnie widać, że pozytywne myśli są ważne, ale same w sobie nie wystarczą. Najlepiej wyobrazić sobie, jak przechodzimy całą drogę realizacji celu, a następnie ją przejść. Nie sposób jednak pominąć odpowiednie działanie, jeśli chcemy efekt.

Mimo, że w moim wypadku celem było tylko sprawdzenie jak działa potęga myśli – to porażka i tak bolała jak diabli. Tym bardziej, że się zadeklarowałam – sama przed sobą ale jednak. Nie było też tak, że zupełnie nic nie zrobiłam w kierunku realizacji marzenia. Bolało więc tym bardziej. Prawda była jednak taka, że moje działania były niewspółmierne do efektu, który chciałam uzyskać. Z ręką na sercu w chwili szczerości nie mogłam powiedzieć, że zrobiłam wtedy wszystko, co trzeba, by osiągnąć to, czego chciałam i w takim czasie jak chciałam. Było to więc bardziej myślenie życzeniowe niż realizacja marzenia.

Po tym doświadczeniu na jakiś czas wypięłam się na snucie wielkich planów, marzenia, pragnienia, pozytywne myślenie itp. Różne inspiracje, w tym kolejne zmiany roku w kalendarzu, kusiły jednak co rusz, by wrócić do moich największych marzeń. Z drugiej strony tamta porażka bolała na tyle, że planowałam bardziej zachowawczo, by nie odczuć ponownie rozczarowania sobą.

Z czasem odczułam brak energii, chęci w życiu i w końcu pewien negatywizm, cynizm czy wręcz zgorzknienie. Zastanawiałam się, dlaczego. Nic strasznego się nie stało. Niby jestem zdrowa. Nie zagraża mi żaden realny kataklizm. No może poza smogiem, ale i przed tym da się uchronić nie wychodząc z domu. Szczęście w nieszczęściu, nie chciało mi się nawet ruszać z kanapy. Tkwiąc jednak w jednym miejscu można się czuć jak wypompowany balonik – umrzeć z nudów. Jedyne na co byłam się w stanie zdobyć to generowanie sobie nowych drobiazgowych zmartwień czy narzekanie nie wiadomo na co. Moje działania życiowe były głównie nastawione na unikanie ewentualnych kłopotów i przetrwanie. To wszystko wypalało mnie jeszcze bardziej niż działanie nastawione na radość, dumę i spełnienie.

Zaczęłam się nad tym zastanawiać przy okazji którejś zmiany roku. Prawdę powiedziawszy, nawet myśląc i działając pozytywnie na rzecz procesu, który chcemy zrealizować nie mamy nigdy 100% gwarancji, że zrealizujemy nasz plan co do joty. Więc nie ma pewności, że jeśli jesteśmy chorobliwymi perfekcjonistami, to znowu nie będzie coś boleć. Niemniej nie działając w upragnionym kierunku na odpowiednią skalę szanse na realizację maleją jeszcze bardziej. Nie mówiąc o energii.

Co więc jest lepsze:

  • poczucie, że naprawdę zrobiłeś co trzeba, by realizować marzenie

czy

  • brak działań na miarę Twoich marzeń, marazm, frustracja i narzekanie

Jak sądzisz?

Którą opcję wybierasz?

Oczywiście, nie znaczy to, że musisz na siłę szukać wrażeń. Jeśli jesteś spełniony z tym, co masz to świetnie. Jednakże, jeśli tli się w Tobie pokusa, pragnienie, by zrobić coś nowego, fajnego, rozwojowego, to cóż. Sama potęga myśli tego nie zmieni. Brak adekwatnego działania nic nie zrobi. Brak adekwatnego działania jest Twoją zgodą na to, co masz obecnie.

Dlatego, jeśli czujesz, że utknąłeś (albo nie chcesz utknąć), to potrzebujesz choćby planu działania, który zwizualizuje Ci drogę do celu.

Masz go? – Dobrze.

Trzymasz się go? – Wspaniale.

Jeśli brakuje Ci planu czy innych narzędzi, albo chociaż wytrwałości w działaniu, to chętnie Ci pomogę. Czego jak czego, ale wytrwałości mam aż nadto. Chętnie się z Tobą podzielę, jeśli chcesz.

Daj mi tylko znać, jakie marzenie w życiu zawodowym chcesz obecnie zrealizować. Podziel się nim teraz w komentarzu.

A jeśli chcesz więcej poczytać o fundamentach spełnienia zawodowego i powiększyć swój księgozbiór, to kliknij teraz tutaj www.pasjatozamalo.pl