Post gościnny – Autor Anna Jędrzej, PracanaWymiar.pl
Czy jesteś na bieżąco z jednym z klasycznych dzieł jakim jest Biblia?
Ostatnio miałam okazję oglądać inscenizację historii Mojżesza w formie baletu. Moją uwagę przykuły uniwersalne prawdy zawarte w tej historii.
Mojżesz wychowany na królewskim dworze ma wszystko czego dusza zapragnie. Wystarczy tylko, aby jego dusza nie pragnęła niczego więcej. Gdyby tak było, tu moglibyśmy postawić kropkę. Jednak Mojżesz pragnie wypełnić swoją misję, poczuć spełnienie. To pragnienie nie tylko wypędza go z egipskiego raju, ale i ostatecznie przywodzi do przeciwstawienia się tym, których kiedyś uważał za swoich braci. W przedstawieniu Mojżesz po podjęciu decyzji o działaniu, jest nawiedzany przez wątpliwości, czy aby nie porywa się z motyką na słońce. Dręczą go myśli, że naraża się na śmieszność ze swoją misją, która została mu objawiona. Siedząc na widowni, z jednej strony byłam zahipnotyzowana wirującymi ciałami tancerzy, z drugiej oddawałam się myśli o niekończących się zmaganiach człowieka ze swoim przeznaczeniem.
Tyle o sacrum, co do profanum w sztuce, którego świątynią jest Internet, to krąży w nim ostatnio taki mem:
Według niego wskaźnikiem, że osiągnęliśmy sukces zawodowy jest pojawienie się w naszej toalecie pachnącego papieru toaletowego.
Wbrew intencji autora, potraktujmy temat papieru toaletowego jako miernika sukcesu z całkowitą powagą. Pachnący papier jako zbytek przenosi nas do ekstraklasy, gdzie nie bacząc na koszty możemy zasmakować w luksusie. Jest to też szatańska pułapka naszych czasów. Niby co jest złego w posiadaniu pachnącego papieru? W zasadzie nic poza faktem, że często wisi on w łazience na kredyt, w czasie gdy ty siedzisz na swojej nowej kanapie w salonie za franki szwajcarskie, przerzucając katalog z IKEA. Wciąż nie czujesz zapachu palącej się siarki? Zamiast tego w twej głowie rozbrzmiewają anielskie hymny?
Być może zatem nie dotyczy Cię częsty, następujący scenariusz:
Skończyłeś studia, więc nadszedł czas zwrócenia inwestycji swoim rodzicom, bankowi czy komukolwiek. Pojawiają się wielkie oczekiwania społeczne, którym musisz sprostać. Bystry i wykształcony znajdujesz dobrze płatną pracę, albo chociaż pracę. Szybciej czy później jednak obrastasz w dobra i kredyty na mieszkanie, samochód, pojawiają się wydatki na dzieci, wakacje, samochody. Utykasz w złotej klatce, z której nie możesz wyjść. Myślisz jednak, że wszystko się zmieni gdy się trochę odkujesz, spłacisz hipotekę. Oczywiście moment spłaty kredytu w końcu nastąpi, koło pięćdziesiątki, lub przy odrobinie szczęścia koło czterdziestki. Czterdziestka szybciej czy później nadchodzi i zaczyna trapić cię myśl, czy jeszcze warto się szarpać i coś zmieniać… Nawet jeżeli rząd dokłada wszelkich starań byśmy pracowali jak najdłużej, ty chcesz, żeby ci było już tylko miło i łatwo
Pojawia się zatem pytanie, jaki moment jest najlepszy, żeby dokonać zmiany?
Odpowiedź brzmi – żaden.
Zawsze znajdzie się powód, żeby tego nie robić i co najważniejsze często są to dobre powody. W związku z tym wielu nas poprzestaje na wypatrywaniu płonącego krzewu, lub innego znaku od wszechświata, że czas ruszyć z miejsca. Inni natomiast wytłumaczą sobie, że nie są namaszczeni do wielkich czynów, więc po co się szarpać. Osobiście uważam, że jest wiele prawdy w stwierdzeniu, że ciężko jest łatwo żyć. Jak pokazuje 2-czynnikowa teoria Herzberga, nam ludziom zasadniczo nie wystarczy „coś wypić i coś zjeść, trochę pospać na boku czy na wznak” i chociaż nasz „cud gospodarczy zapewnia nam to”. Tak zwane czynniki higieniczne mamy zabezpieczone w pracy, czyli zapewniono nam pozornie stabilną pensję, ciepłe dobrze oświetlone biuro oraz prawo do przerwy na lunch. Mimo to pozostają jeszcze czynniki rozwojowe, czyli poczucie spełnia, celowości działania, bycia uznanym. Jeżeli tego nie otrzymujemy w obecnym miejscu pracy, to mając nawet najlepsze warunki pracy czy pieniądze i tak nie odczujemy satysfakcji.
Być może masz teraz lat 30 plus, rozstałeś się z pewnymi złudzeniami, masz swoje osiągnięcia, jednak gdzieś w środku wciąż gra ci żal za inną rzeczywistością. Wierzę, że to jest czas, aby sprzeciwić się konsumpcyjnemu stylowi życia, przez który rozumiem sytuację, w której inni konsumują twoje życie na własny użytek, a ty jak bateria z matrixa dajesz im całą energię ze swojego ciała. Wierzę, że ten czas jest TERAZ. Jedyne czego ci brak to kopniak na szczęście.
Jeżeli faktyczne zamierzasz zamienić pachnący papier toaletowy na pasję, początki mogą okazać się trudne i niepokojące, ale i intrygujące. Z drugiej strony jak mogłoby być inaczej, skoro musisz posiąść nową wiedzę i umiejętności, niezbędne do nowego życia. Wszak nie ulega wątpliwości, że robiąc cały czas to samo, nie można spodziewać się innych rezultatów niż te dotychczasowe.
Jak zatem wygląda droga do spełnienia? Myślę, że nie raz w jej trakcie zatrzęsie się w posadach ego, gdy spojrzysz nowymi oczami na dotychczasowe działania i wymówki. Jeżeli nadal pragniesz wyruszyć w swoją drogę z pasją, możesz przyłączyć się do nas, do grupy Zdobądź pracę marzeń. Naszym celem będzie zachęcenie cię do poszerzenie strefy komfortu i porzucenia roli widza. Skąd moje przekonanie, że te sytuacje będą dla ciebie nowe? Wybacz szczerość, ale gdybyś umiał to wszystko co jest ci potrzebne do działania, to już osiągnął byś swój cel. Skoro dotąd ci się to nie udało, to nie licz na to że za miesiąc, rok, dwa z tym samym poziomem wiedzy osiągniesz inny niż dotychczas, ten wymarzony rezultat.
Dziś otrzymałam wiadomość z pewnej fundacji, którą kiedyś wsparłam. Była to wiadomość o śmierci jednego z jej członków. W wieku 38 lat zmarł. Jego śmierci nie poprzedzała długotrwała choroba, pewnego dnia po prostu poczuł się gorzej. Spośród owych 38 lat życia, ostatnie 3 poświecił pracy na rzecz fundacji. Jak donosi ów list, te lata uważał zawsze za najlepsze, to był czas, w którym jego życie nabrało celu. Jak sam deklarował, planował to robić aż po kres swoich dni i tak też się stało. Myślę jednak, że mówiąc te słowa ów człowiek nie wiedział jakiego okresu czasu dotyczą. Prawda jest taka, że nikt z nas tego nie wie. Dlatego odkładanie życia na czas po pięćdziesiątce, jest bardziej abstrakcyjne niż granie w lotka, w nadziei na wielką wygraną.
Jeżeli jeszcze nie odkryłeś, co chcesz robić całe swoje życie, to jedno jest pewne, ono mija i nieuchronnie zmierza ku końcowi, bez względu na to czy odkryjesz swoją pasję czy nie. Jedyne co może cię zaskoczyć to żal i brak satysfakcji na końcu, ale sam koniec raczej nie będzie zaskoczeniem.
Funkcja trackback/Funkcja pingback