Jest taka asana, czyli pozycja w Jodze, zwana drzewem. Aby ją przyjąć stajesz na jednej nodze, stopę drugiej nogi opierając o wewnętrzną stronę uda (por. drzewo na zdjęciu). Na początku, nim ćwiczący wypracują odpowiednią równowagę, przypominają raczej las targany wiatrem niż zagajnik otulony spokojem. Jeżeli ćwiczymy w grupie, to, gdy jedna osoba zacznie tracić równowagę, reszta podąża za nią, chwiejąc się na wszystkie strony lub dygocząc jak osika.
To co dzieje się na macie, w życiu też się zdarza. Będąc w relacji z ludźmi, słuchając ich, przybieramy daną perspektywę nasiąkamy ich siłą lub wątpliwościami, co w efekcie znajduje odzwierciedlenie w naszym życiu i karierze.
Dlatego nasi bliscy, zwłaszcza ci, których znamy od urodzenia, mają na nas ogromny wpływ. Mogą łamać nas jak suchy konar, naginać naszą wytrzymałość jak wierzbową trzcinę lub dopomagać niczym ogrodnik, podpierający ciężką od owoców gałąź drzewa.
Zauważam ostatnio ciekawą prawidłowość w tym, jak my ludzie postrzegamy charakter relacji z bliskimi. Często mamy tendencję do traktowania naszych rodziców, jako kogoś kogo możemy zamienić na inny model, gdy nie są tymi idealnymi. Uciekamy od nich, innym razem pozostajemy aby ciągle od nowa spierać się z nimi i wyciągać na światło dzienne ich wady.
Podczas gdy naszych partnerów i przyjaciół oraz współpracowników czy przełożonych zdajemy się postrzegać jako niezmiennych, danych nam przez los bez prawa wymiany czy zwrotu. Takie rozumienie relacji kończy się toksycznymi, bezproduktywnymi relacjami oraz pozostawaniem w roli „skrzywdzonego dziecka”. Tymczasem wystarczy krótka refleksja, by stwierdzić, że na to kim są nasi rodzice nie mamy wpływu, podczas gdy na wybór partnera czy przyjaciela czy pracodawcy mamy pełen wpływ.
Swego czasu w „Charakterach” ukazał się wywiad ze zmarłą niedawno Małgorzatą Braunek pt. „Czas i akceptacja”, w którym Pani Braunek mówi m.in. o ewolucji swojej relacji z matką. Cały ten wywiad oczywiście wart jest przeczytania i spokojnej refleksji, tu chcę przytoczyć jeden cytat. Pewnego dnia Pani Małgorzata pracowała w ogrodzie, a jej mama, która traciła pamięć, siedziała w oknie obserwując ją. W pewnym momencie córka, wątpiąc czy matka ją poznaje zawołała „mamo, to jestem ja”, na co matka odpowiedziała jej „a to jestem ja.”
We mnie opis tego zdarzenia wzbudza myśl o naszych granicach i tym, że każdy z nas stanowi o sobie, niezależnie od tego co to z biegiem życia ze sobą niesie. Pani Braunek jako dorosła kobieta nadal przeżywała i tworzyła na nowo swoją relację z matką, wszak na poziomie emocjonalnym na zawsze będzie jej małą córeczką. Roli dziecka swoich rodziców nikt z nas się nie wyzbędzie (nawet, gdy rodzice nie są już z nami).
W mojej ocenie ważne jest, aby w przeżywaniu relacji z bliskimi, z jednej strony dać sobie prawo do przechodzenia przez nią w swój własny sposób i pozostawania na danym etapie dowolną ilość czasu, ale równocześnie pracując nad nią i zamykając to co zamknięcia wymaga. Celowo piszę o tym tak obszernie, gdyż odnoszę wrażenie, że w dzisiejszym, zadaniowym świecie, często podchodzimy do tej pracy dychotomicznie, albo odcinając się od rodziny i jej wpływów, a przynajmniej deklarując takie odcięcie, albo tkwiąc w niej po uszy i zatracając samych siebie i swoje jestestwo. W obydwu tych sytuacjach nasze działanie dyktowane jest czyimiś oczekiwaniami, bez względu na to czy polega na ich spełnianiu czy robieniu na odwrót.
Podejmowane przez nas decyzje zawodowe również podlegają schematom powstałym w naszych głowach przed laty. Z racji tych wzorców, usztywnionych i ukonstytuowanych opiniami, które o sobie i o świecie słyszeliśmy wielokrotnie z ust bliskich, nie tyle boimy się marzyć, co wręcz nie potrafimy popuścić wodzy fantazji i pomyśleć o innym życiu. Od dziecka powtarzano nam do czego się nadajemy, a co nie jest właściwe, lub dobre, w związku z czym te opinie świadomie lub co gorsza podświadomie przyjęliśmy za pewnik. Wszyscy uwikłani jesteśmy w gąszcz relacji i zależności, w zmianie ulega tylko przekazywana nam przez bliskich treść, w różnych rodzinach te święte prawdy mogą się od siebie różnić. W moim mniemaniu niezwykle ważne jest, aby raz na jakiś czas poddać pod analizę motywy, cele i kierunki swoich działań zawodowych, choćby tak na wszelki wypadek, aby upewnić się czy ja to nadal jestem jeszcze ja.
Najpiękniejsze i najbardziej rozłożyste drzewa to te rosnące samotnie na polanie. Człowiek też może żyć życiem samotnego wojownika, chadzającego własnymi ścieżkami, jednak przysłowie mówi, że o ile sam pójdziesz szybciej, o tyle z innymi pójdziesz dalej. Warto zastanowić się z kim wędrujemy i czy jest nam razem po drodze.
Teraz chcemy usłyszeć od Ciebie. Jakie są Twoje relacje? Z rodziną? Partnerem romantycznym? Współpracownikami? Z szefem? Czy Twoje relacje wpierają Cię w dążeniu do tego czego Ty pragniesz dla siebie? Jeśli tak, to jak tego dokonujesz? Z kim możesz rozwinąć relacje, by zyskać więcej wsparcia w realizacji swoich marzeń?
Wspaniale byłoby usłyszeć w komentarzach poniżej, jak sobie radzisz z budowaniem wspierających relacji, co ci działa, a co nie. Kto wie, może ktoś akurat szuka wiedzy na temat rozwiązań, które ty już masz wypróbowane i dzięki podzieleniu się komuś pomożesz.
Dzięki za przeczytanie, komentowanie i dzielenie się tekstem z bliskimi.
Post gościnny, Autor: Anna Jędrzej, Coach Kariery w CVnaWymiar.pl
Anna Jędrzej, pracowała w działach Human Resources (m.in. Telekomunikacja Polska S.A., PTK Centertel – operator sieci Orange), gdzie odpowiadała za rekrutacje, uczestniczyła w sesjach Development Center, brała udział w tworzeniu i realizacji programu outplacement. Ponadto prowadziła szkolenia z umiejętności miękkich dla różnych firm i organizacji. Ukończyła studia magisterskie na kierunku Psychologia oraz Szkołę Trenerów Biznesu i Doradców Personalnych. Obecnie pracuje w CVnaWymiar.pl, gdzie prowadzi: coaching odkrywania i zdobywania pracy marzeń.
Funkcja trackback/Funkcja pingback