Post z dedykacją dla niespełnionych marzycieli; maturzystów; pracowników, którzy wybrali obecną pracę z niewłaściwych powodów oraz wszystkich obchodzących Święto Pracy.
Kiedy byłam nastolatką lubiłam malować. Zamykałam się w pokoju i rysowałam portrety. Czasami próbowałam naśladować prace utalentowanych kolegów i koleżanek. Towarzyszyło temu pragnienie, by pięknie malować.
Pewnego dnia zapragnęłam pójść na ASP. Widząc jednak, że wymagane jest portfolio prac wykonanych między innymi farbami zwróciłam się do rodzicielki z prośbą o ich zakup.
Mama powiedziała: przykro mi ale nie stać nas na to. I tak pożegnałam się z myślą o byciu projektantką mody. W głębi duszy czułam, że oprócz tego, że nie stać mnie na farby, to w zasadzie nie mam talentu ani nawet nie umiem malować i co gorsza nie wiem jak się tego nauczyć.
Te jak sądziłam wtedy, fakty (a nie myśli) wydawały się dla mnie nie do pokonania.
Poszłam więc na psychologię z nadzieją, że ten kierunek nie zamknie mi drogi do projektowania mody a może nawet jakimś cudem przybliży mnie doń. Pewnie dlatego do dziś pamiętam zdanie mojego profesora, który powiedział, na wykładzie, że podziwia Naomi Campbell i w ogóle lubi oglądać pokazy mody, gdyż moda bazuje na złudzeniach optycznych będących obszarem psychologii poznawczej.
Był to jakiś trop. Psychologia poznawcza jednak minęła i będąc już po studiach mogę powiedzieć, że tamto zdanie okazało się jedynym, które na temat mody usłyszałam przez te 5 lat.
W trakcie studiów psychologicznych odwiedziłam też ASP w Łodzi. Poczułam wtedy, że totalnie nie przystaje do tego artystycznego środowiska i czuję się tam wręcz skrępowana. Jako ostatnią szansę kupiłam sobie wtedy w antykwariacie książkę, która jako jedyna z dostępnych zdawała się w łączyć z moim tematem zainteresowań. Nosiła tytuł „Propedeutyka estetyki”. Nie wiedzieć czemu – nie przebrnęłam przez nią do dziś.
W końcu pomyślałam, że przecież pewnie i tak będę musiała malować jak będę miała dziecko i spontanicznie wrócę do tematu. A że zostałam mamą szybciej niż sądziłam i raczej nie rzucam słów na wiatr, nawet gdy mówię do siebie – w końcu przyszedł ten dzień, by ponownie zmierzyć się z moim marzeniem.
Tona przewalających się wyrysowanych wraz z synem kartek i wreszcie jest…. Znalazłam rodzinny wyjazd na Vedic Art – kurs malowania improwizowanego, który jak obiecali w ulotce pomoże dodatkowo wzniecić radość w pracy. Idealna wartość dodana dla propagatora spełnienia w pracy. Kupili mnie.
Początek kursu i na jedno z moich pytań do prowadzącej słyszę odpowiedź, która idzie w te słowa:
„Ludzie z wysoką edukacją plastyczną jak Ty ….”
Zaraz zaraz – „to ciekawe, skąd wniosek, że jestem plastykiem?”
„Po tym jak trzymasz ołówek i stawiasz kreskę.”
Hmmm…Dobry start jak na pierwszą godzinę kursu – pomyślałam.
Po tym zdarzeniu, ktoś z uczestników wyznał mi w jadalni, że w zasadzie to on od chwili, gdy mnie zobaczył myślał, że jestem artystką. Ktoś obok zawtórował. Może to moje urojenia wielkościowe lub inna schizofrenia ale mam wrażenie, że te głosy nie ustają;)
I tak od rozmowy do rozmowy, od ćwiczenia do ćwiczenia, od obrazu do obrazu… z osoby, która była tak zblokowana, że bała się postawić kropkę na płótnie przeistoczyłam się w autorkę pięciu obrazów, które dziś zdobią ściany mojego domu. Serce urosło, zapał i umiejętności też! Nie mówiąc o własnych obrazach.
To doświadczenie wytworzyło we mnie jedno z najbardziej niesamowitych uczuć jakie doznałam w życiu. Niewiele rzeczy jak dla mnie równa się z poczuciem satysfakcji jaka płynie z faktu, że oto coś co było niedoścignionym marzeniem nagle stało się faktem, rzeczywistością. Nie mogę przestać o tym myśleć i obrazy mi tylko o tym przypominają i mam jeszcze większy apetyt na marzenia.
Właśnie takie doświadczenia sprawiają, że wierzę w słowa Napoleona Hilla, że jeśli coś możesz wymarzyć, możesz to również zrobić. Może czas się ponownie szykować na ASP?:)
Czy Ty Czytelniku spełniłeś ostatnio jakieś swoje marzenia? Co czułeś?
Które z marzeń chciałbyś jeszcze spełnić?
Święto pracy i czas matur zobowiązują do refleksji. Nie pozwól, by Twoje marzenia, nawet te dziecięce, odeszły do przeszłości.
Może jest to dobry moment, by odkryć pasję na nowo?
Może to już czas by, zamienić pasję na pracę?
PS: Szewc bez butów chodzi? Niekoniecznie. Czyż stworzenie autorskiego programu zdobywania pracy marzeń i propagowanie zdobywania pracy marzeń nie jest projektowaniem mody? Jednocześnie nie wykluczam też stworzenia kiedyś autorskiej kolekcji ubrań (do pracy marzeń). Pierwszy projekt poniżej;)
Funkcja trackback/Funkcja pingback