Od 2008 roku pracuję online

Post gościnny, Autor Anna Jędrzej, CVnaWymiar.pl

Długi weekend za nami, chociaż dla mnie nie był znów taki długi. Zarówno piątek jak i sobotę przepracowałam i muszę powiedzieć, że praca w taki czas jest dla prawdziwych twardzieli. Cały twój umysł i ciało domagają się odpoczynku i dołączenia do znajomych, byczących się gdzieś za miastem na łonie przyrody. Nie dziwi zatem, że właśnie teraz na Facebooku pojawił się wpis:

„Mam problem. Brakuje mi motywacji. Ludzie, jak Wy się motywujecie do działań długofalowych?”

W dzień taki jak ten mamy okazję stanąć twarzą w twarz z niewidzialną armią wroga. Jest to wróg, który atakuje nas i najeżdża na okrągło w pracy i w drodze do celu, ale w momentach osłabienia, czy szczególnych pokus potrafi być nawet bardziej natarczywy, a co gorsza skuteczny. Naszym wrogiem jest strach.
W pewnym zacnym gronie miałam okazję dyskutować na temat wszelkich czynników, które utrudniają, a wręcz uniemożliwiają nam realizację marzeń. W ostatecznym rozrachunku, na styku wspólnych sił intelektualnych powstała koncepcja, że wszystko co utrudnia nam dotarcie do celu, znajduje swoje źródło w strachu. Nie jest to teoria poddana dotychczas weryfikacji empirycznej na odpowiedniej grupie badawczej, a jedynie refleksja rodząca się w trakcie pracy i kontaktu z ludźmi. Tym bardziej jestem niezmiernie ciekawa twojej czytelniku refleksji na ten temat.
Zatem strach nie działa sam, ma armię swoich żołnierzy, którzy gotowi są dla niego atakować człowieka, targanego emocjami, wątpliwościami czy normalnym zmęczeniem materiału.Może myślisz teraz, strach? Ależ skąd, ja po prostu wolę poleżeć na leżaku w ogrodzie, niż zasuwać. Powiesz, że to wygoda? Otóż moim zdaniem wygoda nie jest niczym innym jak żołnierzem strachu. Wygoda to strach przed trudnościami jakie nas spotykają w drodze do celu. Weźmy na warsztat kolejny przykład: „Pomimo faktu, że gonią mnie terminy, nie mogę dziś za dużo pracować, bo posiedziałem wczoraj do późna ze znajomymi i dziś jestem nieprzytomny.” Uwierz mi samoutrudnianie, to też członek straży przybocznej strachu, zawsze gotów by zwieźć cię na manowce. Równocześnie pozostawi cię w niebezpiecznym przekonaniu, że zrobiłeś co w twojej mocy, chociaż okoliczności były wielce niesprzyjające, na przykład, pracowałeś pomimo niewyspania, niepomny na fakt, że to ty sam doprowadziłeś się do owego stanu zmęczenia. Tak więc masz złudne poczucie działania, równocześnie nie przybliżając się do celu, a więc pozostając w swojej dobrze ci znanej strefie komfortu, może ciasnej, ale własnej. Armia strachu jest liczna i tajemnicza, często działa w konspiracji, pod osłoną naszego własnego umysłu, który zrobi wiele, by zachować dobrą samoocenę. Dbając o dobrostan twojego ego, będziesz z całych sił pielęgnował przekonanie, że robisz co jest w twojej mocy by dotrzeć do celu, a ewentualne niepowodzenia mają swoją przyczynę w czynnikach zewnętrznych. Prawdziwy wojownik musi potrafić stawić temu czoła, dążąc do realizacji marzeń i wędrując do swojego garnca złota. Moim zdaniem przyjęcie, że te powyższe utrudniacze oraz wiele innych, które osłabiają nasz zapał mają jeden rodowód, jest tak naprawdę podejściem pragmatycznym. Przyjmując, że czynnik jest jeden, łatwiej szukać na niego sposobu, niż mnożąc byty na potęgę, szukając coraz to nowych środków zaradczych i kolejnych specjalistów w danej dziedzinie. Jest to trochę jak walka z trójgłowym smokiem, co prawda jedna głowa zieje ogniem, druga atakuje zębiskami, podczas gdy trzecia ryczy niemiłosiernie, jednak ostatecznie bestia jest jedna. Jeżeli zatem nie przybliżasz się do swojego celu tak szybko jakbyś chciał, czas postawić sobie pytanie, co mnie powstrzymuje, czyli czego tak naprawdę się boję w samym sukcesie lub w drodze do niego. Wydaje ci się absurdalne, że można obawiać się spełnienia marzeń? Wystarczy rzut oka na listę najbardziej stresogennych czynników, podawanych w ankiecie w badaniu Thomasa Holme i Richarda Rahe, by rozwiać te wątpliwości. Na całkiem wysokich pozycjach znajdziesz tam ślub, zmianę pracy, przeprowadzkę. Coś co wielu z nas uznałoby za postęp w życiu, a czego może wręcz wyczekuje z utęsknieniem, odczuwamy równocześnie jako znaczny, uciążliwy stres.
W mądrości ludowej funkcjonuje powiedzenie czym się strułeś tym się lecz. W myśl owego, jeżeli strach jest emocją, chroń się przed nim emocjami. Zaczynasz się obawiać, że nie dotrzesz do celu, że nie podołasz piętrzącym się trudnościom? Przestaw swój emocjonalny termostat. Łatwiej powiedzieć niż zrobić? To prawda, sprawa wymaga ćwiczeń. Dlatego ważne jest posiadanie jasnego celu i skutecznych metod pielęgnowania w sobie wiary w sukces. Ważne jest, abyśmy do naszego celu mieli stosunek emocjonalny, żeby to było coś ważnego dla nas, spójnego z naszymi wartościami. Bardzo trudno walczy się o cel, który jest nam obojętny lub został nam narzucony zewnątrz.
Młody Indianin z historii o dzikim zachodzie, w ramach inicjacji wychodzi samotnie wysoko w góry. Czuwa przy rozpalonym ogniu wypatrując się w kłęby dymu, niejako z ich kształtu próbując wyczytać objawienie swojego powołania, a następnie w glorii chwały i z sercem pełnym radości wrócić do swojego plemienia. Tak samo ty, drogi czytelniku powinieneś dokonać autoanalizy i określić swoje marzenia. Tylko znając siebie na wylot będziemy wstanie wyznaczać sobie cele, które będą dla nas źródłem pozytywnych emocji i inspiracji. Jasno określony cel warto zapisać i codziennie go sobie odczytywać. Taki zabieg wpłynie na nasz stan emocjonalny i nastawi nasz umysł na odpowiednie tory, czyli pozwoli nam opanować podstawową umiejętność sterowania swoim termostatem emocjonalnym. Dzięki temu ilekroć pojawi się zwątpienie, będziemy mogli przypomnieć sobie po co to wszystko w zasadzie robimy, dlaczego narażamy się na trudności i dlaczego nie chcemy odpuścić. Sam ten zabieg pozwoli nam poczuć przypływ świeżych sił i motywacji. Pamiętaj, że nasz umysł niezupełnie odróżnia rzeczywistość od wyobrażeń. W sporcie z sukcesem stosowane są treningi mentalne, czyli trenowanie danej sytuacji najpierw w naszej wyobraźni, nim przystąpimy do danego zadania. Poza sportem również można wyciągać z tego faktu benefity i serwować naszemu umysłowi wizję sukcesów, zamiast karmić go obrazem porażki. Nasz umysł weźmie za pewnik obydwie te wizje.
Czasami swojej drogi i marzeń poszukujemy długo, bywa że przełom przychodzi pod wpływem jednej rozmowy lub wydarzenia życiowego. Cokolwiek by to nie było i ile czasu by nie zajmowało, jestem przekonana, że warto wkroczyć na ścieżkę wojownika o swoje lepsze życie, nawet jeżeli na tej drodze przyjdzie nam walczyć z wieloma obliczami strachu, bo jak głosi pewne powiedzenie, to po jego drugiej stronie kryje się spełnienie marzeń.

Poprzedni wpis

Następny wpis